Oto BMW R 12 S! Niemcy „umią” w design

BMW R 12 S to nowy klejnot w koronie motocykli BMW. Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale Bawarczycy potrafią robić piękne motocykle!
Nigdy nie byłem fanem grubo ciosanych kształtów motocykli BMW. Choćby seria GS zawsze przypominała mi przypadkowo zebrane części, które nijak się mają do siebie i po prostu nie wyglądają za dobrze. Było parę wyjątków na przestrzeni lat, ale rdzeń motocykli BMW nigdy nie powodował u mnie przyspieszonego tętna. Kilka lat temu jednak coś zaczęło się zmieniać. Nie wiem czy to starość, czy może podobnie jak w samochodach niemiecki design nabiera mocy dopiero gdy się zestarzeje, ale nagle coraz więcej maszyn ze stajni BMW Motorrad zaczęło mi się podobać.
Kwestia gustu
Choć w przypadku starszych modeli wciąż byłem dość wybredny, to co Niemcy regularnie pokazywali wśród nowości już nie napawało niechęcią, a wręcz przyciągało wzrok. Tak było zaraz po debiucie R-nineT, także w odmianach Urban i Racer, bardzo spodobał mi się S1000 RR z 2018 rosku, a i S 1000 R zaczął wyglądać po ludzku.
Ostatnimi laty niemiaszki z Bawarii przechodzą jednak samych siebie, czego przykładem może być choćby projekt, który właśnie ujrzał światło dzienne. Klasyczny cafe racer na bazie nowego R-12, inspirowany starym R90 w kolorach jajka sadzonego.
Jeszcze do niedawna oryginał w moim mniemaniu nadawał się głównie do pokrojenia i ulepienia z niego jakiegoś fajnego customa. Teraz patrzę na niego łaskawszym okiem. Jednak to co Bawarczycy pokazali prezentując nowe R12 S?! Można porównać to jedynie do Triumpha Thruxtona, lub Speeda 1200 RR tej samej marki. Kosmos.
BMW R 90 S – zacznijmy od protoplasty
Choć dziś R 90 S to motocykl raczej skromny pod kątem osiągów, w czasach swojego debiutu w roku 1973, jego parametry robiły wrażenie. Bokser osadzony w stalowej ramie wyciskał 67 KM i rozpędzał sportową beemkę do 160 km/h. To spowodowało, że odnosiła spore sukcesy w wyścigach. Hans-Otto Butenuth i Helmut Dahne wygrali wyścigi na Wyspie Man w kategorii motocykli produkcyjnych.
Odnosił też sukcesy w amerykańskiej Daytonie 200, gdzie wygrał w 1976 roku – tym samym co w Isle of Man – pod wodzą Steve’a McLaughlina. Jego kolega zespołowy Reg Pridmore, zdobył na tej beemce właśnie w tym roku tytuł mistrza AMA Superbike w USA.
Nowe BMW R 12 S to majstersztyk
Nowy jest oparty na konstrukcji R12 zaprezentowanej w ubiegłym roku. Malowanie i design owiewek jest oczywiście inspirowany starym R 90 Sport, ale pod skórą to całkiem nowoczesny motocykl. W ramie spoczywa sprawdzony i lubiany przez wielu bokser o pojemności 1170 cm3 o mocy 108 KM, którego korzenie sięgają unikalnego modelu HP2 Sport z 2007 roku.
Od zwykłego R 12 różni się ergonomią – ma zmienioną pozycję kierownicy, która również jest nieco inna. Highlightem jest oczywiście klasyczna owiewka z okrągłą lampą i lekko dymioną szybą. Strzałem w dziesiątkę są szprycowane koła, na polerowanym rancie. Malowanie nawiązuje do klasycznego malowania R 90 S o nazwie Daytona Orange z 1975 roku.
Detale i wyposażenie R 12 S
Robotę robią tu przede wszystkim detale, szczegóły na których można zawiesić oko i wpatrywać się w nie godzinami. Podobać mogą się też czarne wykończenia widelca, czy pokryw silnika, a świetną robotę robi dodatkowy pakiet detali Option 719, znany z innych modeli BMW, który w R 12 S jest obligatoryjny.
Zobacz również: Kolejny producent z Dalekiego Wschodu wchodzi w duże pojemności – i to w jakim stylu!
W kwestii wyposażenia BMW R 12 S również nie rozczarowuje. Nie ma tu co prawda wielkich wodotrysków, ale jak na klasyczny motocykl jest nieźle – trzy tryby jazdy, kontrola trakcji, ABS, ma też asystenta ruszania pod górę, dwukierunkowy quickshifter, podgrzewane manetki i tempomat.
Ile kosztuje BMW R12 S
No dobrze, ale ile za to wszystko trzeba zapłacić? Najtaniej nie jest. BMW R 12 S w podstawowej konfiguracji to wydatek 99 290 zł, a jeśli dołożymy dodatkowe opcje, cena może poszybować powyżej pułapu 103 tysięcy zł.