Motor Show Poznań 2025 – byliśmy na targach

Udostępnij:

Targi Motor Show Poznań 2025 zaskoczyły jednym. Oto wrażenia z trzecich tegorocznych targów motocyklowych. Czy jest światełko w tunelu?

Motor Show Poznań 2025

W minioną niedzielę końca dobiegł motocyklowy sezon targowy w Polsce. Motor Show Poznań były trzecią i zarazem ostatnią imprezą targową w branży motocyklowej i choć od kilku lat MSP nieco traci na znaczeniu widać, że imprezy targowe powoli odradzają się w naszym kraju po resecie jaki zgotowała pandemia koronawirusa z 2020 roku.

Tym razem motocykle w halach MTP zajmowały budynki 3 i 3A – to tam gdzie niegdyś stały campery, ogromne stoisko grupy VW i stoisko Mercedesa. Do hal w których zwykle oglądaliśmy motocykle, przeniesiono samochody, usługi i akcesoria oraz stoiska serwisowe.

Stoiska motocyklowe miały więc całkiem sporo przestrzeni do zagospodarowania. Mimo to wydaje się, że nie było ścisku jeśli chodzi o wystawców, na stoiskach było sporo przestrzeni dla zwiedzających, a alejki pomiędzy nimi były szerokie i niezatłoczone.

Powodem mogła być absencja kilku ważniejszych graczy na polskim rynku. Na Motor Show Poznań zabrakło stoisk takich marek jak Yamaha, BMW, KTM czy Ducati. Nie było też Hondy, ale honoru Japonii broniło duże stoisko Kawasaki, czy nieco skromniejsza ekspozycja Suzuki, połączona z motocyklami Indian.

Mocna reprezentacja Kawasaki na Motor Show Poznań

Na Kawasaki mogliśmy zasadniczo zobaczyć pełną ofertę maszyn zielonych – włącznie z hybrydowym Ninja 7 Hybrid, czy elektrycznym e-1. Były też crossówki i enduro, a honorowe miejsca na stoisku zajmowało nowe Z900 oraz Z 1000 SX i flagowce Z H2 i H2SX. Może nieco mniej okazałe, ale również zwracały na siebie uwagę inne nowości na 2025, czyli Meguro S1 i W230 – przedstawiciele klasyków.

Stoisko Kawasaki było właściwie wypełnione motocyklami, ale szkoda, że Kawasaki wygrodziło się i zasadniczo zwiedzający mogli korzystać tylko z jednego wejścia. Były to nieco uciążliwe, podobnie jak fakt, że sama ekspozycja znajdowała się przy wyjściu, a tuż za ścianą odbywały się regularne pokazy driftu i palenia gumy. Na stoisko Kawasaki docierał nie tylko hałas, ale też duszący smród palonej gumy. Przez chwilę –ok. – ale po dłuższym czasie współczułem pracownikom stoiska…

Ministoisko marki Bimota

Podobnie jak stało się to na targach w Warszawie, również w podczas Motor Show Poznań część stoiska Kawasaki została wykrojona dla maszyn Bimoty. Nieustannie te motocykle robią duże wrażenie na żywo, zwracając uwagę na oryginalny wygląd, dopieszczone detale oraz sporą ilość włókna węglowego. Na stoisku mogliśmy podziwiać modele KB4, K998 Rimini i Tera. Standzik był skromny, ale zawartość zwracała na siebie uwagę.

Bimota

Phelon & Moore – powiew świeżości

Wizytę na targach właściwie zaczęliśmy od wizyty na stoisku Phelon & Moore – nowej marki na polskim rynku. Targi w Poznaniu były ich oficjalnym debiutem na polskiej scenie, a właśnie w czwartkowy poranek odbyła się oficjalna premiera gamy motocykli. Phelon & Moore to dawna brytyjska marka, która wsławiła się za czasów I wojny światowej, motocyklami Panther.

Niestety po zawirowaniach i perturbacjach w Wielkiej Brytanii w końcówce lat 50, firma zakończyła produkcję motocykli w 1960 roku. Prze ostatnie 60 lat marka była uśpiona, dopóki nie wykupili jej zagraniczni inwestorzy. Co ciekawe nie są inwestorzy z Chin, czy Indii, chociaż motocykle są produkowane w Chinach.

P&M Panther 1934

Tak czy inaczej marka po kilku latach od powrotu do żywych zaprezentowała kilka bardzo interesujących maszyn. Na ten moment P&M weszło na rynek skuterów z modelem Panthette w dwóch zupełnie różnych odmianach X i S w kilku wariantach silnikowych, mają też bardzo ciekawego cruisera klasy 500 – powrót klasycznego modelu Panther w dwóch odmianach – klasycznej C i bardziej nowoczesnej S.

Gwiazdą stoiska bez wątpienia był jednak model Capetown 7 w wersjach X i S. Tym modelem, nawiązującym nazwą do historycznej podróży z Londynu do Kapsztadu (Capetown) Phelon & Moore wbija się w kategorię motocykli turystycznych i adv klasy 700. Mogą tam narobić sporo zamieszania – Capetown pod względem design wygląda naprawdę świetnie, ma bogate wyposażenie, a jakość wykonania nie spędza snu z powiek.

Na ekspozycji widzieliśmy motocykle przedprodukcyjne, ale i tak nie było Siudo czego przyczepić. Zważywszy na to że ich ceny oscylują w okolicach 30-35 tys. zł może być bardzo ciekawie. Nie da się ukryć, że obecność P&M na targach nie umknęła też zwiedzającym – niemal przez cały czas przez stoisko przewijali się zaciekawieni nowymi motocyklami zwiedzający. Sam stand też robił fajne wrażenie, a na honorowym miejscu mogliśmy podziwiać klasycznego Panthera z 1934 roku w niemal oryginalnym stanie!

Indian skromniej, ale z argumentami

Naprzeciwko P&M prężyły się potężne sprzęty Indiana. Prezencji nie można im odmówić – ciężkie turystyki Chiepftain Power Plus, czy Challenger stały jak prawdziwe monumenty, a flanki ubezpieczały zwinne Scouty i Chiefy – Sport i Super Chief. Minimalistyczne stoisko Indiana oferowało sporo miejsca, dzięki czemu można było przyjrzeć się detalom i detalikom każdej z maszyn, a trzeba przyznać, że szczegółów, które przyciągały wzrok było całe mnóstwo.

Mała Italia, czyli Lambretty, Moto Morini i Mondial

W tej samej hali listę stoisk uzupełnił jeszcze niewielki stand gdzie siły połączyły marki włoskie – Lambretta, Moto Morini i Mondial. Skutery Lambretta przyciągały wzrok dość intensywnymi kolorami, a w kontraście do nich stało czarne Moto-Morini X-Cape. Niestety był to jeszcze poprzedni model 650, choć miałem nadzieję zapoznać się z najnowszą wersją – 700.

Niepozornie prezentowały się mniejsze modele, czyli Mondiale. Marka Mondial w ostatnich latach stawiała na bardziej klasycznie-scramblerowo wyglądające maszyny. Tu zaskoczeniem było pojawienie sie modelu Piega, który pozuje na nowoczesnego streetfightera i to pozowanie całkiem nieźle mu wychodzi.

Polaris ze zwycieską dakarówką

Nieco na uboczu mogliśmy obserwować duże stoisko Polarisa, ale nic dziwnego – quady i pojazdy side-by-side zajmują więcej miejsca od motocykli, to i przestrzeni musiały mieć więcej. Niestety dla modeli Polarisa show skradły dakarówki, w tym zwycięski side-by-side Polaris RZR. To właśnie w nim Brock Heger i Max Eddy sięgnęli po złotego Beduina w tym roku.

Druga hala na bogato

W środkowej hali mogliśmy obserwować mocną reprezentację Junaka, Triumpha i Zontesa. Ta złota trójka miała wykrojony ogromny kawał placu, na który mogliśmy podziwiać właściwie niemal wszystkie motocykle z oferty tych producentów.

Triumph postawił się na bogato – były Tigery 660, nowy cross 250, Rockety 3, Daytona 660, czy wszyscy przedstawiciele nakedów, scramblerów i klasyków. Naprawdę kawał stoiska! Tuż za ścianą prężyły się Junaki, ale miały sporą konkurencję w postaci Zontesa, który też mocno przyciągał zwiedzających. Szczególnie nowy motocykl klasy ADV – Zontes 703 F. Nic dziwnego – sprzęt wygląda bardzo nowocześnie i stoi na mocnych podzespołach, a cena 35 999 zł w tej klasie nie jest zabójcza.

Benda z quadami i Kove

Co ciekawe na Poznań Motor Show zabrakło stoiska Bendy, które widzieliśmy w Warszawie – nie było motocykli, ale Benda wystawiła mocną reprezentację oryginalnie wyglądających quadów. Stoisko było okazałe, quady robiły wrażenie a gości witał jeszcze bar z drinkami fusion – dużo światełek i pary, ale zamierzony efekt osiągnięty. Obok mogliśmy obserwować jeszcze ciekawe standy Kove, CF Moto i Kayo/MRF. Również tu było na co popatrzeć.

Swoje stoisko na Motor Show Poznań miało też Benelli i QJ Motor. Cała gama turystyków i adventure Benelli przyciągała uwagę, a ja zwróciłem uwagę na maszynę ADV QJ Motor – model SVT, który przypominał połączenie Kawasaki Versys sprzed kilku lat z nieco zapomnianym KTM-em SM-T. Ciekawy motocykl i ciekawy gracz w kategorii adventure.

 

Can-Am i motocykle elektryczne

Nieco ukryte przed wzrokiem, bo otoczone przez całą eskadrę quadów, trójkołowców i skuterów wodnych stały dwa ciekawe rodzynki. Mowa o stoisku Can-Ama i dwóch motocyklach elektrycznych: Origin i Pulse. Po praz pierwszy spotkaliśmy je na targach w Warszawie, gdzie miały nieco więcej przestrzeni. Co do samych motocykli – to ciekawe bestie które pod względem designu i wykonania robią naprawdę spore wrażenie.

Odkładając na bok sceptycyzm względem elektryków, to mogą być bardzo interesujące sprzęty do codziennego użytku i pewnie już niebawem się o tym przekonamy. Zaraz obok nich prężyła się kolejna nowość Can-Ama – nowa wariacja na temat ich trójkołowca Rykera, którym jeździliśmy kilka lat temu. To Can Am Canyon Redrock – odmiana przypominająca nieco amerykańskiego Pickupa – wytrzymała, twarda i nieokrzesana.

Odrodzenie Jawy i multibrand włoszczyzny

Nieuważny zwiedzający mógł przegapić jedno bardzo ciekawe stoisko. Chodzi o Jawę. Ekspozycja maszyn czeskiej marki była skromniejsza, ale kiedy wchodziliśmy na stoisko Jawy niemal przenosiliśmy się w czasie – miła odmiana od wszystkich ledów, kontroli trakcji i wyświetlaczy TFT.

Ze stoiska Jawy już tylko rzut kamieniem było do ekspozycji Liberty Motors – multibrandu, na którym mogliśmy zapoznać się z kilkoma różnymi markami – między innymi Moto Guzzi, Aprilią. Trochę zabrakło tu konkretnej ekspozycji nowości – Tuareg i Tuono 457 były niepozornie ustawione w rządku, a Moto Guzzi Stelvio Duocento choć piękne, po prostu stało sobie na środku jak gdyby nigdy nic. Mimo wszystko warto było tam zajrzeć i zapoznać się z nowościami . Maszynki Moto Guzzi robią coraz lepsze wrażenie – widać że idą z duchem czasu, ale pamiętając o swojej historii i spuściźnie.

Akcesoria i części

Tu i ówdzie pojawiły się też stoiska z akcesoriami, ciuszkami lub częściami do motocykli, ale zabrakło trochę takiej typowo targowej atmosfery. Trzecia hala właściwie zgromadziła wszystkie tematy około motocyklowe – stowarzyszenia, grupy i fundacje, stoiska mediów motocyklowych, pomiędzy które upchnięte zostało duże stoisko radia ESKA. Tu też uważne oko mogło dostrzec customy i maszyny dziewczyn ze Speed Ladies, które znów miały kawałek przestrzeni, na charakterystycznym różowym dywanie.

No to jak było na Motor Show Poznań?

Zasadniczo trzeba powiedzieć, że obecne na targach marki nie zawiodły – mogliśmy oglądać sporo nowości. Większość marek miała na swoich stoiskach najnowsze modele, choć nie wszędzie to się udało mimo, że od ich premier minęło już pół roku (większość debiutowała na EICMA w Mediolanie). Można powiedzieć, że zawiedli tylko nieobecni, a że było ich całkiem sporo – zwłaszcza jeśli chodzi o kilku ważnych graczy – to szczegółowe zwiedzanie hal motocyklowych na dobrą sprawę mogłoby zamknąć się w kilku godzinkach.

Większy rozmach miała część samochodowa, ale wciąż zastanawia czy rzeczywiście potrzebnie Motor Show Poznań musi trwać aż 4 dni. Podsumowując – impreza wciąż ciekawa i fajna, a do tego w historycznym i dobrze skomunikowanym miejscu w centrum Polski. Cieszy fakt, że Motor Show Poznań przyciąga nowych graczy, martwi natomiast, że „starzy” coraz liczniej się wykruszają.

 

Udostępnij: