Indimate. Genialny wynalazek, czy gadżet dla idiotów?
Przeglądając internet, social media czy po prostu sklepy z akcesoriami motocyklowymi, co jakiś czas natrafiamy na kolejne, z pozoru ciekawe akcesoria motocyklowe, które przyciągają naszą uwagę. Dzieje się tak z różnych przyczyn. Niektóre z nich są genialne, a inne wydają się bezdennie głupie lub po prostu nieprzydatne.
Właśnie taki gadżet zwrócił ostatnio naszą uwagę. Mowa o Indimate – specjalnym module do motocykla, którego zadaniem jest przypominanie zapominalskim motocyklistom o wyłączeniu kierunkowskazu.
Indimate, kto to wymyślił?
Ten moduł został stworzony przez Amerykanina Nicolasa Rodgersa, którego zainspirowały sytuacje, do których notorycznie dochodziło podczas przejażdżek na motocyklach z kumplami. To proste urządzenie, które wpinamy w instalację motocykla ma za zadanie informować nas kiedy zapomnimy wyłączyć kierunkowskazu po zmianie kierunku jazdy i w ten sposób znacząco poprawić nasze bezpieczeństwo.
Fakt, każdy z nas ma kumpla, który notorycznie zapomina wyłączyć kierunkowskaz, co zwykle jest nie tylko irytujące, ale też niebezpieczne. Inni uczestnicy ruchu drogowego mogą zasugerować się włączonym kierunkowskazem, przez co głównie na krzyżowaniach może dojść do niebezpiecznych sytuacji czy wypadków. Owszem, jesteśmy jak najbardziej za poprawą bezpieczeństwa na drogach, więc misja jak najbardziej chwalebna, ale…
Zobacz także: Dlaczego stopka boczna w motocyklu jest zawsze z lewej strony?
25YM Honda GL1800 Gold Wing and Gold Wing Tour models celebrate half a century of touring in style
Musisz mieć aplikację, Bluetooth i… interkom.
Tak, właśnie… Żeby skorzystać z tego sprytnego urządzenia, musimy je podłączyć do instalacji motocykl, ale to nie wszystko. Gdy zapomnimy bowiem wyłączyć kierunkowskaz, ten prosty moduł Bluetooth łączy się bowiem z aplikacją w telefonie, a ta wysyła powiadomienie… tak, zgadliście! Do interkomu zainstalowanego w kasku! To oznacza, że chcąc skorzystać z tego patentu musimy nie tylko zainstalować (kolejną z setek) aplikację w naszym telefonie, ale też posiadać zintegrowany interkom, który wbrew pozorom wciąż nie jest specjalnie popularnym urządzeniem.
Niby moduł Indimate może współpracować tylko z telefonem i przesyłać sygnał na przykład na telefon zamontowany przy kierownicy, ale… po co skoro taką samą informację dostajemy z kokpitu motocykla (migająca strzałka kierunkowskazu)?
Na domiar złego dla pomysłodawcy, coraz więcej motocykli jest wyposażone w automatyczne wyłączniki kierunkowskazów, które samoistnie deaktywują „migaczkę” po przejechaniu np. 150 metrów lub po kilku sekundach. Są też takie, które w oparciu o system czujników IMU, wyłączają kierunkowskaz po wykonaniu skrętu…
To oznacza, że klientela na Idimate z roku na rok będzie się kurczyć. Wydaje się właśnie, że znacznie prostszym patentem, który miałby większą szansę na sukces, byłoby stworzenie modułu, który automatycznie wyłącza kierunkowskaz np. po upływie 10 sekund. Wtedy nie potrzebowalibyśmy ani aplikacji z Bluetoothem, ani interkomu w kasku.
Cóż, wygląda na to, że dziś wszystko musi mieć swoją aplikacje i połączenie Bluetooth bo bez tego nie idzie się obejść.
Indimate – nie wiedzieliście, że go nie potrzebujecie
Jasne, każda próba poprawy bezpieczeństwa jest dobra i nie zrozumcie nas źle – nie krytykujemy tego pomysłu, bo tak. Po prostu wydaje się, że pomysłodawca niepotrzebnie skomplikował sobie, jak i samym motocyklistom życie, opierając się o nowoczesne technologie. Zapewne właśnie to również spowodowało, że cena urządzenia jest dość wysoka. Ten prosty moduł Bluetooth robiący „ping” (oczywiście przez apkę w telefonie), kosztuje 100 $ (teraz w promocji). A do tego trzeba pamiętać, że interkomy również nie są tanie…
Dla nas to raczej zbędny, zbyt skomplikowany gadżet, choć niektóre media motocyklowe (głównie zagraniczne) zachwycają się nad jego genialnością. My tego nie widzimy. A wy co sądzicie? Dobry pomysł, czy kolejny zbędny gadżecie do motocykla za kupę kasy?
