Indian jak Harley. Koniec pewnej epoki

Indian po cichu wygasza jeden z najciekawszych modeli na rynku – surowego chuligana – FTR-a 1200. Nie będzie hucznej imprezy. FTR odejdzie po cichu, tak jak H-D XR 1200.
Marka Indian kilka lat temu przebojem wdarła się (ponownie) na rynek motocykli, rzucając rękawicę w trudnej kategorii cruiserów Harleyowi. Indian chciał jednak nie tylko zdominować rynek ciężkich motocykli, ale też na kanwie ogromnych sukcesów w amerykańskim Flat tracku przedstawił wyjątkową maszynę. Maszynę, która miała przekonać do amerykańskich motocykli szerszą rzeszę ludzi. Tak powstał FTR 1200.
FTR wjechał na pełnej k***wie
Trzeba przyznać, że był to bardzo odważny krok – FTR to niełatwy w prowadzeniu motocykl, dla bardzo konkretnych i zdecydowanych ludzi, którzy potrafią jeździć na motocyklach. Mimo wszystko już od początku, od 2019 roku kiedy zadebiutował zyskał spore zainteresowanie. I chyba o to najbardziej chodziło Indianowi, a właściwie Polarisowi, który jest właścicielem Indiana, a dla rozwoju najstarszej istniejącej amerykańskiej marki motocykli poświęcił nawet własną markę – Victory.
Początkowo maszyny Indiana bazowały właśnie na rozwiązaniach z Victory, ale od około dekady Indian buduje własne silniki i tworzy własne konstrukcje. Taki był też FTR . Oparty na sukcesie maszyn startujących w Flat Tracku, ale stworzony bardziej na drogę – mocny, dziki i imponujący.
Zobacz także: Indian PowerPlus – nowe modele i zupełnie nowy silnik ze sportowym rodowodem
Spadki w sprzedaży gwoździem do trumny
Zdecydowanie zwrócił uwagę motocyklistów i całej branży na markę Indian i spowodował, podobnie jak mały Scout, że marka Indian odzyskała należne jej miejsce w branży motocyklowej. Choć początkowo wydawało się, że może być to krótka przygoda, Indian na dobre się zadomowił, i mamy nadzieję, że pozostanie na dłużej w branży motocyklowej.
Niestety ostatnie zeznania finansowe przedstawione przez Polarisa dają powody do zmartwień – sprzedaż wszystkich sprzętów w kategorii powersport – w tym również motocykli spadła w 2024 roku o około 20%.
Jedną z przyczyn było słabnące zainteresowanie modelem FTR, który chyba zdążył się już opatrzeć i dziś przestał być już wyjątkowym, wyróżniającym się na tle innych novum. W raporcie przedstawionym przez Polarisa na temat ścieżek rozwoju oferty w kolejnych latach nie znalazło się miejsce dla FTR-a, co pozwalało mieć przypuszczenie, że nieuchronnie zbliża się koniec tego modelu.
Wielka szkoda, bowiem jeszcze w 2023 Indian prezentował nowe wersje tego modelu takie jak Sport, czy Rally. Na dodatek wszystko wskazuje na to, że zakończenie produkcji FTR-a zbiegnie się w czasie z wycofaniem się Indiana z Flat Tracku, w którym od 8 lat ta marka niepodzielnie rządziła.
Polaris i Indian potwierdzają – to koniec FTR-a
Te informacje potwierdził przedstawiciel Polarisa w krótkim oświadczeniu wydanym na łamach Rideapart.com. Portal bezpośrednio zapytał Polarisa o opinię na temat plotek dotyczących FTR-a. Oto co odpowiedzieli:
Indian Motorcycle regularnie dokonuje przeglądu swojego portfolio, krytycznie oceniając, na czym skoncentrować inwestycje, aby wywarły największy wpływ na motocyklistów, a także zapewniły marce dalszy rozwój poprzez rozwój produktów odzwierciedlających pojawiające się trendy i preferencje motocyklistów.
Po dokładnym rozważeniu firma Indian Motorcycle podjęła decyzję o zaprzestaniu produkcji serii FTR. Decyzja jest zgodna z długoterminową wizją Indian Motorcycle, zakładającą skupienie się na modelach i technologiach, które reprezentują przyszłość marki, ponieważ FTR stanowi niewielką część ogólnego portfolio Indian Motorcycle. Decyzja ta umożliwia marce skupienie się na inwestycjach na platformach, a także na przyszłych produktach i technologiach, które są w przygotowaniu.
Odejść z hukiem, a nie w ciszy
Tak, to oznacza, że FTR niebawem wypadnie z oferty Indiana i trafi na śmietnik historii. Najprawdopodobniej odejdzie po cichu, choć taki motocykl powinien odejść z pompą, z hukiem wybuchów, w blasku ognia z płonącego komisariatu, podczas kilkudniowych zamieszek. Takiego chuligana nie można po prostu odciąć, uciszyć.
Tak właśnie zrobił to Harley-Davidson z jednym z bardziej przełomowych modeli w ostatnim ćwierćwieczu tej marki. Chodzi oczywiście o XR-a 1200 – pierwszego Harleya od wielu lat, który rzeczywiście nieźle jeździł. Tamta historia była jednak nieco inna – XR 1200 zyskał tylko niewielkie zaufanie (mimo organizacji serii wyścigowych) wśród Harleyowców i nie zdołał przekonać do siebie szerszego grona odbiorców, przez co okazał się tylko supernową.
FTR i XR – ważne choć niedoceni0ne
Błyskawicznie się pojawił i niemal tak samo szybko zniknął z oferty Harleya, ale stał się podwaliną pod zmiany, które Harleyowi wyszły na dobre. Wreszcie te motocykle znacznie lepiej jeżdżą, nie tylko wyglądają.
H-D przywiązuje teraz większą wagę do tego jak spisują się ich motocykle więc pojawienie się XR-a 1200 było potrzebne. Tak samo jak potrzebne było pojawienie się szalonego FTR-a. Byłoby miło gdyby Indian docenił wkład jaki ten motocykl miał w rozwój amerykańskiej marki i urządził mu huczne pożegnanie.