Harley-Davidson Fat Boy Gray Ghost – Srebrny surfer

Nowy Harley-Davidson Fat Boy Gray Ghost 2025 to limitowana edycja kultowego motocykla. Sprawdź, co oferuje ten chromowany duch przeszłości i czy warto zainwestować w motocykl za ponad 25 000 dolarów.
Harley-Davidson zrobił to znowu. Wrócił do przeszłości, ale zamiast DeLoreana, przyprowadził Fat Boya – w wersji Gray Ghost, czyli Szary Duch. Ten motocykl to nie tylko wehikuł na dwóch kołach, ale też wehikuł czasu. Z dużą dozą nostalgii, porcją kilku kilogramów chromu i (dla równowagi) marketingowej mgiełki, która ma przekonać cię, że to coś więcej niż Fat Boy z innym lakierem.
Legenda czy nie, obejrzy się każdy
W 1990 roku Harley wypuścił pierwszy model Fat Boy – maszynę, która miała być “potężna jak czołg i tak samo amerykańska jak hamburger z bekonem”. Sławę zyskał, gdy Arnold Schwarzenegger ujeżdżał go w Terminatorze 2, uciekając przed robotem z płynnego metalu. Od tamtej pory Fat Boy wszedł do motocyklowego panteonu – symbol siły, stylu i, nie ukrywajmy, nieco przesadzonej masywności. Co by nie powiedzieć, ciężko zapracował sobie na taką renomę i rzeczywiście do dziś jest jednym z najbardziej ikonicznych modeli H-D.
W 2025 roku Harley-Davidson postanowił uczcić 35-lecie tej legendy, wypuszczając wersję Gray Ghost. To limitowana, kolekcjonerska wersja, z lakierem przypominającym oryginał z 1990 roku. Z tą różnicą, że dziś duch bardziej przypomina zabytkowy czołg po renowacji niż zwinnego ducha szos. A nie, w sumie już wtedy był tłustym cruiserem dla prawdziwych twardzieli. Duży i ciężki, pocący się testosteronem kawał głośnego metalu, obok którego nie można przejść obojętnie. Chyba właśnie to jest tajemnicą jego sukcesu.
Technologia w służbie wspomnień
Pod zbiornikiem siedzi silnik Milwaukee-Eight 117 Custom, znany już z innych modeli Harley’a. Producent deklaruje 101 koni mechanicznych i moment obrotowy 165 Nm. Na papierze nie powala, ale w rzeczywistości z pewnością nie zawodzi. Nie jest to maszyna do ścigania się spod świateł, ale do godnego toczenia się przez Main Street w małym amerykańskim miasteczku. A najlepiej w niedzielne popołudnie, żeby wszyscy widzieli.
Pamiętajmy, że to przecież soczysty i mięsny, oblany chromem Fat Boy, więc osiągi nie są tu na pierwszym miejscu, ale silnik o tak dużej pojemności i tak zapewnia bardzo przyjemne doznania, nawet podczas bardziej dynamicznej jazdy.
Design: chrom, chrom i jeszcze raz chrom
Gray Ghost wygląda, jakby chrom był sprzedawany na wagę. Jest srebrno-szary lakier, żółte akcenty, 18-calowe koła Lakester, klasyczna lampa i szeroka kierownica. Wszystko to przypomina, że Harley nie zapomniał, jak robi się klasyczne motocykle. Fajne jest to, że mimo takiej ilości chromu Fat Boy nie wygląda tandetnie, jak z podrzędnego customowego warsztatu. Wszystko tu zrobione jest ze smakiem i przypomina odrobinę oryginalnego V-Roda sprzed ponad dwudziestu lat. To przypomina, że Harley-Davidson wciąż nie zapomniał jak robi się wyjątkowe motocykle.
Fat Boy aż krzyczy: “zobacz mnie!” – i to dosłownie, bo tłumiki Screamin’ Eagle dbają o to, by jak na szacownego ducha przystało, jego obecność na ulicy nie przechodzi niezauważona.
Limitowana edycja dla nielicznych (i bogatszych)
Jeśli właśnie poczułeś zew ducha motocyklowej przeszłości, mamy złą wiadomość. Harley-Davidson wypuści tylko 1990 egzemplarzy Gray Ghosta, każdy za niecałe 25 399 dolarów. Polska cena z pewnością będzie się różnić – nie ma szans, że limitowany Fat Boy będzie kosztował tylko nieco ponad 100 tys. zł. To edycja kolekcjonerska, więc istnieje spora szansa, że większość z nich trafi do klimatyzowanych garaży, a nie na drogi.
Zobacz także: Harley-Davidson na zakręcie – zarząd się sypie
Kontrowersje wokół nazwy: bomba czy bajka?
Od lat krąży teoria, że nazwa „Fat Boy” pochodzi od połączenia nazw dwóch bomb atomowych z II wojny światowej – “Fat Man” i “Little Boy”. Harley-Davidson od lat zaprzecza i twierdzi, że chodziło tylko o masywną sylwetkę motocykla, a kolor – srebrno-żółty – to zupełny przypadek. Nawet jeśli to rzeczywiście tylko legenda, nie zdziwilibyśmy się, gdyby ta plotka to kontrolowany przeciek z samego serca Milwaukee. No cóż, jeśli chodzi o marketingowy storytelling, wiadomo, że spece z Harleya wiedzą co robią i mało kto może im dorównać.
Fat Boy Gray Ghost: Duch z przeszłości wraca z emerytury
Harley-Davidson Fat Boy Gray Ghost 2025 to motocykl, który bardziej niż emocje na zakręcie, budzi wspomnienia z plakatów w garażu. To maszyna, która wygląda jak milion dolarów, kosztuje jedną czwartą tego i jeździ… jak Harley.
Czy warto? Jeśli jesteś fanem marki, masz wolne ponad 100 tysięcy złotych i potrzebujesz pretekstu, by codziennie polerować chrom – zdecydowanie. Jeśli szukasz nowoczesnego, dynamicznego motocykla na co dzień pewnie nie jest to najbardziej idealny wybór. Wszak to limitka, a do tego kawał żelaza, który w mieście pewnie ma więcej wad niż zalet. Z drugiej strony dlaczego nie jeździć pełnym stylu i charyzmy, buchającym gorącem na każdych światłach mastodontem, jeśli taka jest nasza wola? Wszak jeden woli ogórki…