20-letni motocyklista zgarnął 226 punktów. Policja odtrąbiła sukces

Udostępnij:
motocykl policyjny

Media wciąż żyją historią 20-letniego motocyklisty, którego do kontroli chciała zatrzymać policja z powiatu Krośnieńskiego. Młody motocyklista nie zatrzymał się i rozpoczął ucieczkę, podczas której popełnił mnóstwo dodatkowych wykroczeń. Ostatecznie po 10 kilometrach sam zdecydował o zatrzymaniu się. Policja dowaliła mu 226 punktów karnych i odtrąbiła sukces. 20-latek odpowie też za ucieczkę, która od kilku lat traktowana jest jako przestępstwo. Czy motocykliści kiedyś się nauczą?

Jeszcze kilka lat temu w różnych kręgach motocyklowych krążyły opinie, że najlepiej nie zatrzymywać się do kontroli. Według niektórych motocyklistów ucieczka przed policją jest łatwa i to najlepszy sposób na uniknięcie odpowiedzialności. Wciąż wielu motocyklistów nie zatrzymuje się do kontroli i próbuje ucieczki.

Co do skuteczności takich zachowań brakuje danych – policja chwali się tylko wtedy, gdy uciekiniera uda się zatrzymać. Zwykle takim informacjom towarzyszy wyliczanka popełnionych podczas ucieczki wykroczeń oraz zsumowana liczba punktów. Tak było również w tym przypadku. Nie wiadomo zaś ilu motocyklistów nie udaje się zatrzymać.

Motocyklista zatrzymany w Dukli uzbierał 226 punktów

Młody chłopak zatrzymany w Dukli wzbogacił swoje konto o 226 punktów karnych, za wszelakie wykroczenia. Do najgorszych policja zalicza wyprzedzanie na skrzyżowaniu, przed przejściami dla pieszych, jazdę pod prąd i w miejscach wyłączonych z ruchu, czy przekroczenie prędkości o nawet 150 km/h (w terenie zabudowanym jechał podobno ponad 200 km/h). Przy obecnym taryfikatorze mandatów wystarczy popełnić kilka takich wykroczeń, by uzbierać setkę, jemu udało się uzbierać ponad 200 na przestrzeni 10 kilometrów. Wynik imponujący, choć niekoniecznie godny podziwu.

Chłopak odpowie też oczywiście za ucieczkę, która od kilku lat nie jest już wykroczeniem, a przestępstwem i oznacza nie tylko pozbawienie uprawnień, ale od tego roku również może oznaczać konfiskatę pojazdu – uciekinier jest traktowany jako pijany, choć w tym przypadku motocyklista ostatecznie zatrzymał się i pozwolił policjantom na interwencję.

Co ciekawe, motocyklista jechał w duecie z kumplem, który zatrzymał się do kontroli policyjnej. Podjął jednak decyzję o ucieczce, aby uniknąć konsekwencji kontroli. O jakich konsekwencjach może być mowa – tego nie wiadomo.

Czasy się zmieniają, a policja jest lepiej przygotowana

policja zatrzymała motocyklistęWarto zwrócić uwagę na to, że czasy się zmieniają. Kiedyś można było mówić o pewnej formie wolnej amerykanki. Fejkowe lub podgięte tablice rejestracyjne, łagodniejsze konsekwencje dla uciekinierów, słabo wyposażona i wyszkolona drogówka, która zanim podjęła pościg za przykładową sportową sześćsetką w Polonezie, czy starym Vento, była skazana na porażkę. Nie bez znaczenia był znacznie mniejszy ruch na drogach jeszcze 10-15 lat temu.

Dziś sytuacja jest zgoła inna – policja jest wyposażona w nowoczesny sprzęt, znacznie szybsze i sprawniejsze radiowozy, kamery, czy drony. Na dodatek mają stały dostęp do systemu, co oznacza, że mogą szybko namierzyć właściciela motocykla i pojawić się u niego pod drzwiami zanim zdąży wrócić z przejażdżki.

Dość istotne są też nowe przepisy, które znacznie surowiej traktują nawet najmniejsze wykroczenia – za przekroczenie prędkości o 30 km/h, czy nawet mocno przypadkowe i nieprzemyślane wyprzedzanie przed przejściem dla pieszych możemy zgarnąć nawet kilkanaście punktów karnych. Wszystko to powoduje, że ucieczka przed policją oznacza podjęcie ogromnego ryzyka, które ostatecznie okazuje się bardzo nieopłacalne.

Dzieje się tak z kilku powodów. Po pierwsze podczas ucieczki bardzo łatwo podjąć złe decyzje lub błędy, które w najlepszym wypadku skończą się glebą i zatrzymaniem, a w gorszym wypadkiem, w którym ucierpieć może nie tylko uciekający, ale też osoby postronne. Po drugie konsekwencje ucieczki są znacznie poważniejsze – jeśli zostaniemy ostatecznie zatrzymani lub namierzeni. Zwykle oznacza utratę uprawnień, sądowy zakaz prowadzenia na kilka lat, a nawet dożywotnio i bardzo bolesny mandat.

Dlaczego motocykliści wciąż uciekają?

Wszystko to powoduje, że nasuwa się pytanie: dlaczego motocykliści (i nie tylko) wciąż decydują się na ucieczkę przed policją? Trudno wejść w umysł takiego motocyklisty, ale z pewnością zwykle jest to podyktowane desperacją i pochopnie, błędnie podjętą decyzją. Czasem wiąże się z nałożonym zakazem prowadzenia pojazdów, brakiem prawa jazdy lub aktualnych badań technicznych motocykla, przewożeniem niedozwolonych substancji, raczej rzadziej jazdą pod wpływem alkoholu lub innych substancji.

Trudno nazwać to przemyślanym ruchem, takim który poprzedza plan na pozbycie się „ogona” i ostatecznie uniknięcie konsekwencji. Niestety zwykle też łączy się z raczej przeciętnymi „skillami” motocyklisty, co często widać na nagraniach z radiowozów. Czasy kiedy wystarczyło mieć pod dupą 130-konną rakietę i odkręcić gaz, by zgubić zmęczonego życiem Poloneza bezpowrotnie minęły.

Uciekać czy nie?

policja zatrzymała motocyklistę

Nasuwa się więc pytanie, czy warto próbować ucieczki przed policją? Odpowiedź, choć może nazbyt polityczna brzmi: NIE. Powodów jest wiele, oprócz tych wyliczonych powyżej. W rzeczywistości taka decyzja może nieść za sobą szereg nieprzyjemnych konsekwencji, które będą się za nami ciągnąć przez wiele lat – choćby pozbawienie się uprawnień do prowadzenia wszelkich pojazdów, odpowiedzenie za przestępstwo, narażenie zdrowia i życia swojego lub innych.

Na dodatek nie ma co ściemniać – trafimy na cenzurowane. Podczas każdej kolejnej kontroli będziemy traktowani jako potencjalni przestępcy i raczej nie będzie łatwo wymigać się nawet od najdrobniejszego wykroczenia. Mandat, czy też kumulację mandatów trzeba będzie zapłacić, a po wprowadzeniu przepisów o konfiskacie możemy stracić nawet nasz motocykl – to bolesne niezależnie od jego wartości.

Oczywiście w różnych kręgach motocyklistów wciąż znajdzie się mnóstwo głosów, że tylko leszcze nie uciekają, że jak się ma umiejętności to zawsze można uciec. Nawet jeśli, to co wtedy? Przez kolejne pół roku, czy rok siedzieć pod kamieniem i nie jeździć, żeby nie wpaść, czy jeździć z duszą na ramieniu, że w końcu kiedyś nas trafią? Gra nie warta świeczki. Nawet jeśli mamy coś na sumieniu i policja zatrzymuje nas do kontroli, czasem lepiej zatrzymać się, negocjować lub wyjaśnić zaistniałą sytuację.

Zawsze pozostaje jeszcze odmowa przyjęcia mandatu – nawet jeśli przegramy sprawę w sądzie, koszty i konsekwencje będą znacznie mniejsze niż przy ucieczce. Straciłeś prawo jazdy za punkty? Wystarczy ponownie zdać egzamin by odzyskać uprawnienia. Przekroczyłeś prędkość o więcej niż 50 km/h w terenie zabudowanym? 3 miesiące wakacji od jazdy i wracasz na drogę. Mandat za prędkość czy wyprzedzanie w niedozwolonym miejscu? Kilka lub kilkanaście punktów i kilkaset złotych grzywny. Czy rzeczywiście warto decydować się na ucieczkę i stać się kolejnym kozłem ofiarnym – bohaterem notatki policyjnej?

Udostępnij: