Jorge Martin mistrzem MotoGP – adios Ducati!

Udostępnij:

Choć szykowaliśmy się na wielką batalię w ostatnim wyścigu sezonu MotoGP, tytuł rozstrzygnął się bez większych ekscesów. Jorge Martin zabiera „1” do Aprilii.

Martin wybrał bezpieczną opcję

Choć napięcie wokół finałowej rundy MotoGP w Katalonii było budowane od dwóch tygodni dość mocno – my też daliśmy się nabrać – ostatecznie na torze w Montmelo obyło się bez większych niespodzianek. Wszyscy ci, którzy liczyli, że Martin będzie walczył o zwycięstwo i pokaże nutkę szaleństwa i oblicze ryzykanta, oglądając wyścig z pewnością czuli się nieco oszukani. Ale po kolei.

Wszystko mogło rozegrać się już sprincie, gdyby tylko Jorge Martin zdobył o 2 punkty więcej od Bagnaii. Chłodne warunki na torze dość skutecznie powstrzymały jednak zawodników od podejmowania nadmiernego ryzyka. Najbardziej zdeterminowany był oczywiście Pecco Bagnaia, który wiedział, że musi wygrać wszystko i liczyć na potknięcie Martina. Włoch mocno kibicował też innym rywalom i miał nadzieję, że kilku z nich pokona Jorge w sprincie odbierając mu dodatkowe punkty.

Jorge Martin / fot: MotoGP.com

Jorge Martin / fot: MotoGP.com

Sprint dla Bagnaii

Bagnaia wykonał swoje zadanie, wygrywając sprint i zdobywając komplet 12 punktów. Za jego plecami przez większość wyścigu podróżował Martin, a reszta stawki nie kwapiła się do jakiejś szaleńczej szarży. Bracia Marquez kręcili się w okolicach 5 miejsca, a chrapkę na podium miał jeszcze Bastianini. To właśnie on w końcówce dość agresywnie zaatakował Martina i odebrał mu drugie miejsce. Martin obawiał się, że jeśli podejmie walkę na tym etapie, obaj mogą skończyć w żwirze, więc ostatecznie odpuścił.

Aleix obrońca!

Przestrzeni za jego plecami strzegł Aleix Espargaro, który wyraźnie grał do tej samej bramki co Martin. Był to jego ostatni wyścig w MotoGP, na swoim domowym torze, więc Aleix znów był tu wyjątkowo mocny. Bagnaia zwycięstwem w Sprincie odrobił zaledwie 5 punkcików. Wciąż pozostało 19 do odrobienia, a maksimum do zdobycia w niedzielę to było 25. Szanse Bagnaii były więc raczej iluzoryczne, chyba, że Martin wszedłby w tryb full-attack.

Dylemat Marqueza

Zasadniczo niedzielny wyścig ustawił się już na początku – Bagnaia rozpoczął ucieczkę, a za jego plecami pojawił się Marquez, który chyba mocno rozważał atak na lidera, ale widać było, że prowadzi wewnętrzną walkę. Chęć zwycięstwa była duża, jednak nawet Marquez wie, że nie gryzie się ręki, która cię karmi. Atak na Bagnaię i odebranie mu 5 punktów, a w perspektywie też ryzyko ściągnięcia go z toru, kiedy walczy o mistrzostwo świata? Ducati na pewno nie byłoby zachwycone. Poza tym Bagnaia kontrolował tempo w wyścigu i raczej nie pozwoliłby Marquezowi się zbliżyć.

Martin z kolei jechał bardzo samotny wyścig za plecami tych dwóch. Nie forsował tempa, nie ryzykował i jechał po swoje. Zważywszy na fakt, że wystarczyłoby mu 11 miejsce by zdobyć tytuł, jedyne co mogło się wydarzyć by odebrać mu mistrza, to wywrotka. Na dodatek za jego plecami znów dostępu bronił Aleix Espargaro, który zaciekle i bezpardonowo powstrzymywał grupę pościgową z Alexem Marquezem na czele.

Jorge Martin / fot: MotoGP.com

nowy mistrz Jorge Martin / fot: MotoGP.com

Terminator – zemsta Martinatora

Ostatecznie kolejność pierwszej trójki się nie zmieniła, a Martin dowiózł 10-punktową przewagę. Bagnaia zrobił wszystko co mógł w ostatniej rundzie, ale to był za mało i zbyt późno. Błędy popełnione wcześniej okazały się ważyć za dużo. Martin mógł cieszyć się z pierwszego tytułu mistrzowskiego, a celebracja w stylu Terminatora mogła się podobać.

Gorzka pigułka dla Ducati

Co zdecydowanie cieszy, w paddocku MotoGP nie było minorowych nastrojów, Bagnaia wydawał się zawiedziony, ale pogodzony z losem, a w boksie Prima Pramac trwała prawdziwa fiesta. Nieco gorzką pigułkę musieli przełknąć włodarze Ducati, w tym CEO marki – Claudio Domenicali. Wziął to jednak na klatę z uśmiechem – nie tylko zaraz po wyścigu popędził do boksu Prima Pramac by pogratulować zwycięzcom, ale też z uśmiechem przyjął trofeum dla przedstawicie zwycięskiej marki na mistrzowskim podium MotoGP.

Na szczęście pomiędzy zespołami i fabryką nie było widać złej krwi, choć pikanterii dodaje fakt, że wieloletni współpracownik, czyli zespół Prima Pramac, w sezonie 2025 łączy siły z Yamahą. Według plotek „Pramaki” opuszczają szeregi Ducati głównie przez decyzję podjętą przez markę z Borgo Panigale i zatrudnienie Marqueza zamiast Martina. Dopiero teraz, pod koniec sezonu widać jak dużo ważyła decyzja Ducati i jak bardzo zmienia układ sił w MotoGP. W przyszłym sezonie zobaczymy, czy decyzja ta była słuszna, czy też Ducati poświęciło wszystko, a nie zyskało nic.

Zobacz także: Martin czy Bagnaia? Kto zostanie mistrzem MotoGP?

Pieniądze szczęścia nie dają

Na razie stracili tytuł mistrzowski (choć nie do końca bo przecież Pramac to też fabryczne maszyny Ducati), stracili dwa motocykle w stawce, stracili mocnego sojusznika w postaci zespołu Prima Pramac i stracili Jorge Martina – nowego mistrza. Na dodatek „jedynka” powędruje do Aprilii. W zamian dostali prawdziwą maszynkę do zarabiania pieniędzy – Marca Marqueza, który wciąż potrafi wygrywać.

Sezon 2024 zakończył się huczną imprezą podczas wieczornej gali dla zwycięzców MotoGP. Na podium mistrzostw świata oprócz Martina i Bagnaii, ostatecznie stanął Marc Marquez, który już dziś przywdzieje kombinezon w fabrycznej czerwieni.

Nowy sezon MotoGP startuje już dziś, testami na torze Catalunya.

Udostępnij: